Ogólnie nie należę do wielkich entuzjastów przetworów jabłkowych, więc do musztardy podeszłam z pewną ostrożnością. Pierwszą rzeczą, na którą zwróciłam uwagę było rzeczywiste podobieństwo do 'prawdziwej' musztardy, dopiero po jakimś czasie dotarło do mnie jak bardzo jest słodka. Zza słodyczy przebija delikatna nutka ostrości, która jednak, na tak wyparzonej wszelkimi papryczkami chili gębie jak moja, nie robi większego wrażenia. Mus jabłkowy użyty jako baza pod musztardę jest cudownie kwaskowaty, dzięki czemu wszystkie elementy łączą się w ciekawą całość.
Pikantna musztarda z jabłek doskonale komponuje się z parówką sojową. Szczególnie, jeśli ktoś w dzieciństwie, tak jak ja, zajadał się parówkami z dżemem :) Co prawda nigdy nie spotkałam na swej drodze nikogo z podobnym zboczeniem kulinarnym, niemniej jednak taka musztarda jest doskonałym powodem do rozpoczęcia przygody w tym kierunku!
Połączenie musztardowo-serowe już mniej mi przypadło do gustu, chociaż Mąż twierdzi, że jest niczego sobie. Kombinacja wypróbowana została na serze camembert w oparciu o podejrzenie, że skoro tenże doskonale smakuje z żurawiną, to czemu nie z musztardą jabłkową. Dla mnie jednak duet ser - jakakolwiek musztarda najwidoczniej nadal pozostaje w sferze kulinarnych dysonansów. Tak, mówi to wielbicielka parówek ociekających dżemem truskawkowym :)
Musztarda sprzedawana jest pod etykietą 'Smaki Krajny', na stoisku można było zobaczyć dyplom wyróżniający ją w którymś z lokalnych konkursów (niestety, tłum skutecznie przeszkodził mi w dokładnym przyjrzeniu się owemu dyplomowi, źródła internetowe wspominają o nagrodzie 'Smak Roku 2013' w kategorii produkty i potrawy jarskie na X Konkursie Dziedzictwa Kulinarnego 'Smaki Krajny i Pałuk' właśnie dla musztardy z jabłek, jednak nie mam stuprocentowej pewności, że to właśnie o tę musztardę chodzi). Niestety na słoiczku brak jest jakichkolwiek informacji o twórcy tego cudeńka, co dość mocno ogranicza możliwość weryfikacji powyższych przypuszczeń, już o zdobyciu kolejnych słoiczków przed następnym kulinarnym festiwalem w regionie nie wspominając. Ku mojemu wielkiemu smutkowi, brak jest również choć śladowej wzmianki o ingrediencjach użytych w toku produkcji, co jest jednak zrozumiałe ze względu na charakter festiwalu w Grucznie, mającemu promować regionalne smaki, a nie te dokładnie oklejone etykietami, wszechobecne na sklepowych półkach.
Smak zdecydowanie godny polecenia, szczególnie jako atrakcyjna alternatywa dla wszystkim znanej musztardy tradycyjnej!