środa, 9 kwietnia 2014

Papryczki z Napalmem

Przy okazji szwendania się po zakamarkach Budapesztu, trafiliśmy na W35 - teksański grill bar, który już z daleka przykuł naszą uwagę panierowanymi papryczkami jalapeño faszerowanymi serem. Tak zapalony chili-head jak ja, nie mógł oczywiście przegapić tak doskonałej okazji do degustacji, szczególnie, że w naszym mieście raczej trudno o tego rodzaju specjały. Mężowi drogiemu też się oczy od razu zaświeciły, gdyż zwietrzył doskonałą okazję sparowania rzeczonych papryczek z nabytym dzień wcześniej piwem o dźwięcznej nazwie Napalm. Zestaw prezentował się następująco:


Papryczki bardzo dokładnie pokryte były panierką, nie tak chrupiącą jak by można było oczekiwać, jednak dość przyjemnie się w nie wgryzało. Wnętrze pozostawiało już trochę więcej do życzenia - żółty ser (którego niby w środku są aż trzy rodzaje) nie wypełniał szczelnie środka papryczki, zdarzały się puste miejsca, szczególnie przy końcach, a jedna papryczka była wypełniona tylko do połowy. Papryczki, wbrew moim oczekiwaniom, okazały się marynowane, przez co w smaku wyczuwalna była kwaskowatość octowej zalewy. Prawdziwym hitem okazał się natomiast dołączony do dania majonezowy sos, w którym wyraźnie dominował wędzony smak papryczki chipotle - pycha! Sos był cudownie pikantny, czego niestety nie można powiedzieć o samych papryczkach jalapeño, jednak w połączeniu stanowiły bardzo zgrany duet.

Bar oferuje również wege wersje innych swoich specjałów; do wyboru mamy: Vega Burger, Vegetáriánus Burrito i Vegetáriánus Quesadilla. Jednak z racji faktu, że byliśmy już totalnie napchani przepysznym obiadem w Napfenyes Étterem - zdecydowaliśmy się tylko na przystawkę. No cóż, następnym razem :) Ale niewątpliwie wielki plus dla W35 za bycie miejscem przyjaznym dla wegetarian!

A teraz będzie o piwie, ale to już głos oddaję memu drogiemu Mężowi :)

Do papryczek wypiliśmy piwo Napalm Chilis Sör z budapeszteńskiego mikrobrowaru Sernevelde. Nie planowaliśmy dobierać piwa do potrawy, ani potrawy do piwa, ale skoro okazało się, że jesteśmy w posiadaniu piwa z chili to będzie to doskonały dodatek do jedzenia. Trudno znaleźć lepsze połączenie na zasadzie podobieństw niż potrawa składająca się prawie wyłącznie z papryczek i piwo w którym pikantność jest dominująca. Instynkt chili-heada podpowiadał, że ostrość papryczek można doskonale zbalansować dodatkową ostrością z piwa. Instynkt chili-heada nie jest zbyt racjonalny (o tak, balansowanie ostrości ostrością - hell yeah - przyp. Żółwik).

W składzie piwa poza słodami, chmielami i drożdżami znajdują się papryczki chipotle, habanero i tajskie chili - zapowiadało się obiecująco! Z wyglądu piwo prezentowało się niezbyt imponująco z powodu braku piany. Do tego było lekko mętne, a jego barwa - miedziana. Aromat był przyjemnie karmelowy, ale trudno było się w nim doszukać papryczek. W smaku podobnie - dominowała przyjemna karmelowość z delikatną papryczkową pikantnością.

Spodziewaliśmy się większej dawki kapsaicyny, żeby poczuć ogień w całym ciele, ale intensywność piwa nie dorównywała pikantności potrawy.
Generalnie połączenie nie było złe z powodu ewidentnych podobieństw, a karmelowość piwa może nawet przyjemnie łagodziła pikantność papryczek, ale zdecydowanie nie tego spodziewaliśmy się po piwie o nazwie Napalm.


Garść przydatnych informacji:

- W35, American-Mexican Grill Bar, Wesselényi utca 35, Budapeszt
- piwo kupiliśmy w sklepie Kézműves Csemege, Ráday utca 7, Budapeszt
- do Budapesztu z Polski dostaniemy się już za 68 zł w dwie strony, dzięki WizzAir :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz