piątek, 18 kwietnia 2014

Kieszonki z mrożonki

Ostatnio w pobliskim sklepie (Torimpex) przeżyłam szok! W dziale z mrożonkami (sekcja z gotowymi daniami) było około pięciu różnych produktów wegetariańskich! Pomijając sznycle Polsoi, które już tam wcześniej widziałam, pojawiły się między innymi, dla mnie zupełnie nowe, kieszonki ziemniaczane nadziewane mozarellą i pomidorami (Rösti-Pockets) firmy Schwarmstedter, których dystrybutorem jest firma Ekologis.



Skład przedstawia się następująco:

Rösti-Pocket: ziemniaki, olej rzepakowy, sól spożywcza, skrobia ziemniaczana, modyfikowana skrobia ziemniaczana, dekstroza. 
Nadzienie (25%): przyrządzony biały ser 15% (ser śmietankowy o podwyższonej zawartości tłuszczu, crème fraîche, jogurt, modyfikowana skrobia ziemniaczana, bazylia, sól spożywcza, pieprz) pomidory 7%, mozzarella 3%.

Na opakowaniu kieszonki prezentują się bardzo obiecująco, jednak nie ma się co oszukiwać - zwykle nie ma to nic wspólnego z rzeczywistością. Tak jest i tym razem - środek wypełnia brejowate nadzienie, jego ilość pozostawia wiele do życzenia, a piękne kolory ze zdjęcia najwyraźniej wyblakły podczas pieczenia :)



Bardzo lubię rösti, nie jadłam ich jednak jeszcze w postaci kieszonek. Okazało się na szczęście, że smakują nieco lepiej niż wyglądają, ziemniaczana otoczka tworzy na wierzchu fajną chrupiącą skorupkę, nadzienie lekko uzupełnia smak ziołową nutą, dla mnie mogłoby być jednak wyraźniejsze. Ja je jadłam jako samodzielne danie, więc było trochę nudno, pewnie jako dodatek do obiadu (zamiast ziemniaków) byłyby lepsze. Ogólnie szału nie ma, lepiej samemu zrobić placki ziemniaczane i polać je serowo-pomidorowo-ziołowym sosem, jednak ci bardziej zapracowani, którzy i tak jedzą mrożonki, a mają dosyć ciągłych frytek i ich pochodnych, mogą docenić to danie jako ciekawą odmianę. Ja osobiście już raczej ich nie kupię, chyba, że w jakichś sytuacjach bardzo awaryjnych - 11 złotych, to moim zdaniem trochę za dużo za pięć niedużych kieszonek. Dały mi one jednak natchnienie do poeksperymentowania z ziemniakami, może dzięki temu wytropię jakąś inną wege pyszność :)





2 komentarze:

  1. Nie wiem czy to to czy nie to bo nie pamiętam nazwy.. Pamiętam że to były ziemniaczane pire z serowym nadzieniem po którym 2 dni z niestrawności się leczyłam. Jakoś tak ciężko znoszę tak ciężkostrawne rzeczy ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. a ja sobie czasem smażę tofu wędzone, zresztą Polsoi w ziemniaczanym cieście - polecam :)

    OdpowiedzUsuń